Jego głos zna wielu miłośników filmów. Jarosław Łukomski „czytał” np. „Szklaną pułapkę” czy „Milczenie owiec”. Słychać go też w reklamach. Ale nie w tej, którą sam usłyszał.
To zostało sztucznie wygenerowane
– Jakieś pół roku temu znajomy wysłał mi informację z załączonym linkiem do pliku i dopiskiem: słuchaj, mam wrażenie, że to jest twój głos, ale coś mi się nie zgadza, nie wiem, czy czasem nie było tu interwencji AI. Odsłuchałem plik i – z przerażeniem – odkryłem, że głos rzeczywiście przypomina mój, w dużym stopniu, ale wypowiada treści, których ja nigdy nie wypowiedziałem. Do tego robi to w sposób, w jaki ja bym tego nie zrobił. To nie był sposób, w jaki ja się wypowiadam. Zrozumiałem, że to zostało sztucznie wygenerowane, bez mojego udziału – opowiedział w Programie 1 Polskiego Radia.
Była to reklama jednej z firm z branży wodno-kanalizacyjnej. Lektor podejrzewa, że jego głos podrobiła sztuczna inteligencja, a firma albo producent reklamy wykorzystali ten plik.
Kradzież głosu
Jak AI może „wygryźć” człowieka, przekonał się Jarosław Juszkiewicz, który przez lata był głosem Map Google, ale został zastąpiony przez maszynę. Teraz ocenia, że wykorzystano technologię, żeby „ukraść” głos Łukomskiego.
– Mam nadzieję, że ta sprawa rozpocznie bardzo potrzebną dyskusję na temat ochrony wizerunku, którego elementem jest głos. Dla lektora to podstawowe narzędzie pracy, tym większą podłością jest jego kradzież – komentuje sprawę Juszkiewicz.
Sprawa w sądzie
W Sądzie Okręgowym w Warszawie jest już pozew zarzucający spółce wykorzystanie w reklamach głosu lektora Jarosława Łukomskiego bez jego zgody i wiedzy.
„Poinformowano, że wcześniejsze polubowne próby rozwiązania sporu skończyły się niepowodzeniem. Zwrócono uwagę, że o tym, że doszło do kradzieży, przekonani są eksperci z branży i sama… AI. Według narzędzi do rozpoznawania sztucznej inteligencji…” – podaje radio.
Dodaje też, że firma produkująca szamba przekonuje, że nie dopuściła się jakichkolwiek bezprawnych działań ani naruszeń.










Napisz komentarz
Komentarze